sobota, 29 czerwca 2013

Autentyk !



Włoska historyk publikuje kolejny dowód autentyczności Całunu Turyńskiego. Jej zdaniem nie widoczne gołym okiem aramejskie napisy na płótnie nie mogą pochodzić z okresu późniejszego niż 70 rok po Chrystusie.
Słowa, które odnalazł francuski historyk Thierry Castex znaczą „odnaleźliśmy”. Do tej pory na płótnie można było przeczytać jedynie greckie lub łacińskie litery. Według Barbary Frale język aramejski nie był używany zbyt często przez chrześcijan po 70 roku po Chrystusie. To ona przedstawiła dowód zaczerpnięty z niepublikowanych dotychczas badań Francuza.
Włoszka chce swoje własne tezy na temat Całunu przedstawić w książce, która ma się ukazać pod koniec tego roku. Zdecydowanie odrzuca twierdzenia, jakoby płótno było średniowiecznym fałszerstwem. Jej zdaniem badania za pomocą aktywnego węgla C-14, które podpierały tę tezę, zostały „przeprowadzone w sposób niemożliwy do zweryfikowania”.
Pierwsze wzmianki o Całunie pochodzą z roku 1353, kiedy znalazł się on w rękach feudala Goffreda de Charny w Lirey, na północy Francji. W roku 1578 zabytek trafia do Turynu. W roku 1983 ostatni król Włoch Umberto II, przekazał Całun Papieżowi.
Do dziś trwają spory o autentyczność Całunu. Wielu badaczy nie zgadza się ze stwierdzeniami, jakoby relikwia pochodziła z czasów Chrystusa.
Prof. Barbara Frale jest historykiem średniowiecza. W 2004 roku w Archiwum Watykańskim natknęła się na tzw. “pergamin z Chinon”, który, jak sądzono przez siedem wieków, zaginął. Z oryginału podsumowującego papieskie śledztwo prowadzonego w Chinon wynikało, że templariusze, dotychczas uznawani za heretyków, w rzeczywistości nimi nie byli. Okazało się, iż dokument był źle skatalogowany.


Płótno
Całun na ogół zwany jest w Ewangeliach sindon. Słowo to oznaczało kawał płótna używany jako kir (Łk.23:53), dość duży, aby nakryć całego człowieka (Mk.14:51-52). Oprócz niego w Ewangeliach występuje słowo othonia (Łk.24:12; J.20:7), które miało szerszy zakres znaczeniowy i oznaczało prześcieradła pogrzebowe, włącznie z całunem i opaskami czy bandażami, którymi go przewiązywano. W Ewangeliach pojawia się też słowo sudarion, czyli chusta, w jaką zawijano głowę zmarłego (J.11:44; 20:7).
Całun Turyński mierzy 4,36 m na 1,1 m. Współcześnie jest to miara osobliwą, ale w starożytności proporcje te wynosiły 8 na 2 łokcie, co samo w sobie świadczy o starożytności płótna.
Waga Całunu wynosi 2,5 kg. Utkano go z dobrej jakościowo przędzy z lnu rosnącego zapewne w Syrii. Użyto splotu jodełkowego „trzy na jeden”, który wymagał krosna używanego w pierwszych wiekach w Syrii. Najczęściej stosowano wówczas ścieg „jeden na jeden”. Ścieg „trzy na jeden” zwiększał jakość, ale i cenę. Płótno Całunu Turyńskiego było wysokiej jakości, a zatem i drogie, co potwierdzają Ewangelie, mówiąc, że zakupił je Józef z Arymatei, człowiek zamożny (Mt.27:59).
Lniane włókna Całunu zawierają śladowe ilości bawełny indyjskiej (Gossypium herbaceum), które pozostały na krośnie z poprzedniej pracy. Bawełnę tę uprawiano na Bliskim Wschodzie w I wieku, ale nie była znana w średniowiecznej Europie. Wskazuje to na starożytne pochodzenie tkaniny Całunu.
Krew Jezusa
Prof. Baima-Bollone z wydziału medycyny kryminalnej uniwersytetu w Turynie orzekł po analizie włókien Całunu, że zawierają ludzką krew z rzadkiej grupy AB. Tylko 3% ludzi na świecie ma krew z tej grupy. Ciekawe, że wśród Żydów sefardyjskich, do jakich zaliczał się Jezus, występuje ona sześć razy częściej niż w reszcie populacji.
Badania krwi przeprowadzone przez prof. Victora Tryona z Centrum Badań Genetycznych przy uniwersytecie stanu Teksas stwierdziły, że jest to krew męska. Jej obecność na Całunie stwierdził też lekarz sądowy dr R. Bucklin, a niezależnie od niego profesorzy A. Adler i J. Heller, którzy określili ją jako ludzką krew z grupy AB.
Ktoś już zdążył napisać powieść o tym, że DNA uzyskane z Całunu posłużyło do sklonowania człowieka. Jest to fikcja, gdyż krew na Całunie ze względu na swój wiek ma zbyt szczątkową postaći, aby udało się z niej zrekonstruować DNA. Prof. Tryon potrafił wyizolować tylko trzy geny. Na ich podstawie da się stwierdzić, że w Całun owinięty był mężczyzna, ale niewiele ponadto. Sklonowanie Jezusa z tak szczątkowego DNA są fantazją, jak stwierdziła prof. Jennifer Smith z departamentu do badań DNA przy FBI w Waszyngtonie.
W 1978 roku wszechstronne badania Całunu przeprowadziła kilkudziesięcioosobowa grupa naukowców, zwana w skrócie STURP (Shroud of Turin Research Project). Powstała w marcu 1977 roku, kiedy na emeryturę przeszedł biskup Turynu, kardynał Michele Pellegrino, a zastąpił go Anastasio Ballestrero, bardziej otwarty na poddanie Całunu badaniom naukowym.
Badania trwały na okrągło przez pięć dni i nocy. Wzięło w nich udział ponad 40 naukowców o różnych przekonaniach, w tym katolicy, protestanci, Żydzi i agnostycy. Nie byli sponsorowani przez Kościół. Niektórzy z tych naukowców sprzedali swe samochody, a inni zapożyczyli się pod zastaw domu, żeby zebrać pieniądze na sprzęt wartości ponad 2 mln dolarów, potrzebny do wszechstronnego przebadania Całunu.
Większość z nich przystąpiła do badań zakładając, że Całun to średniowieczne fałszerstwo. Prof. John Heller w imieniu swoim i swego żydowskiego kolegi prof. Adlera wyznał: „Z wielu przyczyn zarówno ja, jak i Adler zakładaliśmy, że Całun był fałszerstwem,” „zwykłym reliktem z epoki ciemnego średniowiecza”. W trakcie badań obaj zmienili zdanie, podobnie jak Barrie Schwortz, inny z żydowskich badaczy w tym zespole, który napisał: „Wizerunek na Całunie zgadza się z opisem ukrzyżowania w Ewangeliach do n-tej potęgi. Przybywa dowodów na to, że Ewangelie są bardzo wiarygodne. Może to wywołać konsternację w mojej rodzinie i wśród innych Żydów, ale moim zdaniem Całun jest kirem, w który zawinięto Jezusa po ukrzyżowaniu.”
Sceptycy często posądzają uczonych opowiadających się za autentycznością Całunu o uprzedzenia na tle religijnym. Ciekawie skomentował te uprzedzenia prof. Yves Delage, wykładowca anatomii z paryskiej Sorbony, który sam był agnostykiem: „W problem, który sam w sobie jest czysto naukowy, niepotrzebnie wplata się aspekt religijny, czego owocem są rozognione emocje w miejsce racjonalnej trzeźwości. Gdyby, zamiast o Chrystusa, chodziło o inną osobę, na przykład o Sargona, Achillesa czy jakiegoś faraona, nikt nie miałby żadnych obiekcji. Zajmując się tą kwestią pozostałem wierny prawdziwemu duchowi nauki, zainteresowany prawdą, nie zaś tym, czy wyniki będą miały religijne implikacje, czy też nie. Chrystus był postacią historyczną, dlatego nie widzę żadnej przyczyny, dla której ktoś miałby być zgorszony tym, że zachowały się materialne dowody Jego ziemskiego życia.”
Pamiętajmy, że badania naukowe nie mogą wykazać, że Całun jest autentyczny, a jedynie, że nie jest fałszerstwem, ponieważ nie da się powtórzyć w laboratorium zjawiska, które spowodowało odbicie wizerunku na Całunie. Jak zauważył John Heller: „Nawet, gdybyśmy dysponowali podpisem w lewym rogu, mówiącym: ‘To jest mój Całun’, podpisanym przez J. Chrystusa i poświadczonym przez burmistrza Jerozolimy, nie byłby to naukowy dowód, a jedynie historyczny.”
Z powyższych względów tylko trzej naukowcy z zespołu STURP (John Jackson, Robert Bucklin i Barry Schwortz) posunęli się do stwierdzenia, że Całun Turyński jest prawdopodobnie tym, w którym pochowano Chrystusa. Pozostali poprzestali na tym, że nie znaleźli niczego, co wskazywałoby na fałszerstwo. Po zakończeniu badań, w czasie konferencji prasowej w 1981 roku w New London w stanie Connecticut, na pytanie dziennikarzy, czy znaleźli coś wykluczającego autentyczność Całunu, odpowiedzieli zgodnie: „Nie”.
Wszyscy naukowcy biorący udział w tych badaniach zdecydowanie wykluczyli, aby wizerunek był namalowany. Z ich konkluzją nie zgodził się dr Walter McCrone, który nie badał samego Całunu, a jedynie pobrane z niego próbki. Uznał, że pokrywająca Całun warstwa bioplastyczna jest żelatyną, którą pokrywano kiedyś farby. Prosty test fluoroscencyjny wykazałby błędność jego tezy, ale McCrone nie przeprowadził takich testów. Analizując próbki pobrane z Całunu, natrafił na cząstki żelaznej ochry używanej do wyrobu brunatnożółtej farby i na tej podstawie orzekł, że wizerunek i krew na Całunie zostały namalowane farbą.
McCrone był wówczas uważany za eksperta w badaniach mikroskopowych. Jego reputacja brała się stąd, że w 1973 roku zidentyfikował Mapę Vinlandzką jako fałszerstwo. Mapa ta, będąca w posiadaniu uniwersytetu Yale, pokazywała część Ameryki Północnej, do której docierali Wikingowie. Uważano, że powstała na dziesiątki lat przed wyprawą Kolumba, co czyniłoby ją najstarszym kartograficznym dowodem, że wybrzeża Ameryki były znane i odwiedzane przed Kolumbem. McCrone oparł swoje orzeczenie na zaledwie jednym znalezisku, poczynionym na mikroskopijnym fragmencie tej mapy, gdzie znalazł cząstkę anatazu, czyli skrystalizowaną formę tlenku tytanu, materiału, który nie występował przed 1920 rokiem. Walter McCrone, który także w tym przypadku ograniczył się do mikroskopowych badań próbki, pomylił się. Badania całej mapy, przeprowadzone przez zespół z uniwersytetu stanu Kalifornia dowiodły, że zawiera ona 1000 razy mniej tlenku tytanu, niż sądził McCrone, a więc nie więcej niż inne średniowieczne dokumenty, których autentyczność nie podlega dyskusji (np. Biblie Gutenberga z XV wieku). Czas i dalsze badania obnażyły liczne słabości jego metodologii.
Podobną omyłkę, jak w ocenie Mapy Vinlandzkiej, dr McCrone popełnił w przypadku Całunu. Niestety, gdy orzekł, że wizerunek na Całunie jest namalowany, prasa nadała jego opinii taki rozgłos, jak później wynikom testu radiokarbonicznego. Krytycy szybko uznali Całun za średniowieczny fałszerstwo, choć nie mieli odpowiedzi na pytanie: Jak w średniowieczu mógł powstać obraz, którego nawet dziś nie potrafią wykonać najlepsi artyści i graficy, ani nawet wyjaśnić, jak powstał?
Badając próbki z Całunu, profesorzy Heller i Adler także znaleźli żelazną ochrę, ale uderzyła ich jej niezwykła czystość w porównaniu z mocno zanieczyszczoną ochrą używaną w farbach. Uprosili różne muzea o zgodę na przebadanie starożytnych tkanin. Odkryli wtedy, że one także zawierają ochrę w czystej postaci, która jest zapewne produktem mikro-organizmów.
Dr McCrone znalazł też śladowe ilości cynobru (siarczek rtęci), wnioskując z tego, że malarz użył czerwonej ochry i cynobru, aby namalować krew. Pomijając to, że krew na Całunie okazała się prawdziwą, ludzką krwią z grupy AB, to próbki pobrane z najbardziej zakrwawionych miejsc Całunu, gdzie powinno być najwięcej barwnika przypominającego krew, w ogóle nie zawierają cynobru!
Skąd wzięły się te mikroskopijne cząstki farby na Całunie? Nie tylko czerwonej ochry, ale nawet ultramaryny, choć na Całunie nie ma ani śladu po kolorze niebieskim! Odpowiedź jest prosta. Otóż w średniowieczu wykonano kilkadziesiąt tzw. Prawdziwych Kopii, których prawdziwość polegała na tym, że po namalowaniu kładziono je na Całunie, aby spłynęła na nie część świętości. Obrazy te zawierały wiele czerwonej ochry i cynobru, które przypominały kolor krwi. Oczywiście po takim kontakcie cząstki pigmentu pozostawały na Całunie. Wystawiano go też w rozmaitych katedrach, których sufity pokryte były barwnymi malowidłami, skąd pochodzą drobne cząstki farby (np. niebieskiej) na Całunie.
Prof. Heller zakończył badania sprowokowane „odkryciami” dr. McCrone’a stwierdzeniem: „Z całego Całunu nie zebrałoby się dość czerwonej ochry czy cynobru na jedną kroplę krwi, a cóż dopiero na całą krew widoczną na nim.”
Czerwień, która zabarwia nici Całunu, składa się wyłącznie z krwi, dlatego rozpuszcza się całkowicie w proteazie, roztworze używanym do rozpuszczania protein. Dowodzi to, że krew na nim nie zawiera żadnych barwników, ani sztucznych dodatków. McCrone przekonałby się o tym sam, gdyby nie zaniedbał przeprowadzenia takiego prostego testu. Prof. Adler, żydowski chemik, który badał Całun, zwłaszcza zabarwienia krwią, napisał: „Wiara, że jest to obraz, wymagałaby większego cudu niż wiara w zmartwychwstanie.”
Rigor mortis
Ciało widoczne na Całunie Turyńskim zostało uwiecznione w stanie rigor mortis, a więc śmiertelnego skostnienia, kiedy mięśnie sztywnieją, utrzymując ciało w pozycji zajmowanej w momencie śmierci lub tuż po niej, w tym przypadku w pozycji ukrzyżowanego. Skrupulatne badania przeprowadzone przez lekarzy, fizyków i chemików dokumentują, że Całun ukazuje człowieka, który zmarł na krzyżu.
Rigor mortis utrzymuje się zwykle 12-24 godziny od śmierci i zanika 36-40 godzin po niej. Wynika z tego, że wizerunek na Całunie powstał w 24-36 godzin po śmierci. Zgadza się to z relacją Ewangelii, które sprawozdają, że Jezus zmarł w piątek pod wieczór, a zmartwychwstał wczesnym rankiem w niedzielę, a więc około 30 godzin później.
Skrzepy krwi widoczne na Całunie także przemawiają za tym, że fenomen, który uwiecznił wizerunek na nim (zmartwychwstanie?) nastąpił między 20 a 40 godzinami od śmierci Jezusa, gdyż skrzepy krwi formują się do 20 godzin po śmierci. Dowodzi to również, że ciało zniknęło spod Całunu nie wcześniej niż w 20 godzin po śmierci, gdyż inaczej pozostawiłoby ślad na niezakrzepłej krwi.
Niezwykle ważną obserwację poczynili patolodzy, stwierdzając brak oznak rozkładu ciała na Całunie (np. brak śladu po gazach amoniakalnych, które wydzielają się z ust przy dekompozycji ciała). Rozkład zaczyna się około 40 godzin po śmierci, co przyświadcza, że zmartwychwstanie nastąpiło po upływie 20 godzin od śmierci, gdyż do tego czasu formują się skrzepy, ale przed upływem 36 godzin od śmierci, gdyż wtedy na Całunie byłyby ślady rozkładu ciała.


Z bloga "popotopie"  http://popotopie.blogspot.com

"Michael Faraday, który odkrył
zjawisko indukcji elektromagnetycznej, a pomimo swoich
wybitnych osiągnięć był w stanie pokornie stwierdzić, że największym
odkryciem, jakiego kiedykolwiek dokonał, było uznanie
Jezusa Chrystusa za swojego osobistego Zbawiciela.
Pokora Faradaya przebija choćby z cytowanego poniżej fragmentu
wykładu na temat edukacji intelektualnej wygłoszonego
przed Królewskim Instytutem 6 maja 1854 roku i opublikowanego
w książce Badania nad chemią i fizyką:

[...]Wierzę, że tak jak człowiek postawiony jest ponad otaczającymi
go stworzeniami, tak też ze swojego miejsca dostrzega
on pozycję jeszcze wyższą; niezliczone są również sposoby,
na jakie jego myśli zajęte są lękami czy nadziejami, czy też oczekiwaniami w kwestii przyszłego życia. Wierzę, że prawda
o tej przyszłości nie może zostać poznana żadnym wysiłkiem
zdolności mentalnych - jakkolwiek wybitnymi by one
były - gdyż zostaje mu ona objawiona przez naukę nie od
niego pochodzącą; otrzymuje ją przez prostą wiarę w otrzymane
świadectwo. Niech nikt przez moment nie przypuszcza,
że edukacja własna, którą zamierzam zalecić wobec
rzeczy tego świata, w jakimkolwiek stopniu rozciąga się na
prawdy objawione i oznacza, że człowiek dzięki swojemu
rozumowaniu jest w stanie znaleźć Boga. Byłoby rzeczą niestosowną,
gdybym teraz wkraczał w ten temat dalej ponad
stwierdzenie, że istnieje absolutne rozgraniczenie pomiędzy
religijnym i zwyczajnym przekonaniem. Gdybym usiłował
użyć ludzkich, mentalnych zdolności do zbadania rzeczy
najwyższych, szybko zostałbym upokorzony własnym ograniczeniem.
I muszę wyznać, że raduję się z tego upokorzenia
[...]. Nigdy nie widziałem niczego niespójnego pomiędzy
rzeczami ludzkimi, które możemy poznać zamieszkującym
nas duchem, a sprawami wyższej wagi, dotyczącymi
naszej przyszłości, których swoim duchem pojąć nie możemy[...]

Zatem nie było to dla Faradaya problemem, by uznać, że „ze
swego miejsca dostrzega on pozycję jeszcze wyższą"



Na Całunie nie znaleziono żadnych śladów farby, barwnika ani substancji, którym wizerunek mógłby być namalowany. Z pewnością też nie powstał wskutek odbicia na tkaninie krwi pokrywającej ciało ofiary: plamy krwi i obraz ciała są od siebie „niezależne" i łatwo je odróżnić. Co więcej, w miejscach, w które wsiąkła krew, wizerunek nie powstał  .Wizerunek natomiast powstał w momencie zmartwychwstania po wpływem energii wydobywającej ze zmartwychwstałego  , odbił się na płótnie w taki sposób  że powierzchnia włókien ma zmienioną strukturę. Naukowcy mówią o rozpadzie celulozy we włóknach, wskutek czego powstały słomiane - żółte plamy.
Badając materiał, naukowcy znaleźli natomiast fragmenty tkanin, drobiny ziemi, bakterie, grzyby i owady. Najistotniejszą substancją organiczną jest jednak wspomniana krew, która z pewnością jest krwią ludzką. Specjaliści rozpoznali, która krew wypłynęła przed, a która po śmierci mężczyzny, odróżnili też krew tętniczą od żylnej. Niezwykłe, że krew widoczna na Całunie do dziś zachowała intensywny czerwony kolor, chociaż zazwyczaj z upływem czasu brunatnieje. Próbowano tłumaczyć to m.in. konserwującym działaniem mirry i aloesu, których ślady znaleziono na płótnie. Odkryto też, że krew z Całunu zawiera wyższy niż przeciętny poziom bilirubiny, mogącej wpływać na zabarwienie krwi. Substancja ta występuje w krwi osób, które przed śmiercią doświadczyły wycieńczających cierpień.
Możemy być pewni, że płótno okrywało zwłoki okrutnie torturowanego mężczyzny.

 Mężczyzna z Całunu w chwili śmierci liczył trzydzieści, czterdzieści lat. Był silnie zbudowany. Jego wzrostu i wagi nie da się dokładnie określić, gdyż płótno było wielokrotnie rozkładane i lekko się rozciągnęło. Ponadto wizerunek jest trochę zniekształcony, gdyż tkanina dopasowała się do budowy ciała. Ocenia się, że miał 175-180 cm wzrostu i ważył 75-81 kg. Chociaż jego twarz jest wręcz zmasakrowana, wciąż widać, że miała bardzo proporcjonalne rysy. Oczy były osadzone blisko nosa, kości policzkowe są wysokie i nie wystające. Nosił wąsy i brodę, miał jasne, długie, lekko falujące włosy. Niedawno odkryto, że były one zaplecione w gruby, spuszczony na plecy warkocz.

Udało się określić grupę jego krwi: AB Rh+. To bardzo rzadka grupo, spotykany u 3-4proc. ludzi na świecie, lecz znacznie częściej występująca wśród ludów Bliskiego Wschodu.

Twarz widoczna na Całunie jest jakby pokryta drobinkami krwi. Niektórzy uważają, że jest to ślad po „krwawym pocie" (hematidrozie), którego człowiek może doświadczać w sytuacjach skrajnego osłabienia, silnego wstrząsu psychicznego i strachu. Dalsza analiza wskazuje, że mężczyznę bardzo brutalnie bito po twarzy: oblicze jest zdeformowane, pokrywają je rany, prawdopodobnie uszkodzona jest czaszka.

Uderzano przede wszystkim od lewej strony, dlatego
prawa część twarzy jest szczególnie zniekształcona: na policzku widać trójkątną ranę, oko silnie spuchło, powieka została naderwana. Kości łuków brwiowych przecinają skórę, nos jest złamany. Przypuszcza się, że człowieka z Całunu mocno uderzono jakimś narzędziem, np. kijem lub biczem. To musiało spowodować obfity krwotok, o czym świadczy duża ilość krwi, która spłynęła na wąsy. Widać również, że wyrywano mu włosy z wąsów i brody, miejscami odrywając nawet kawałki skóry. Ten mężczyzna przewracał się i upadał na twarz, bowiem w okolicy nosa odkryto zmieszane z krwią drobiny ziemi. Są to kryształy aragonitu, rodzaj osadu wapiennego, przypominający ten, spotykany do dziś w okolicach Jerozolimy. Niewykluczone, że właśnie stamtąd pochodzi.
Przez wieki ludzie oglądający Całun byli przekonani, że w odbitej na nim twarzy widzą ogromne szeroko otwarte oczy. Dopiero w 1977 r. zauważono, że postać bynajmniej nie ma otwartych oczu, lecz położono na nich lepiony, monety z brązu, będące w obiegu w Cesarstwie Rzymskim w l w. n.e. Na monecie z prawego oka znajduje się rysunek lituus, tj. laski pasterskiej, na lewej zaś simplum - pucharu. Na obu z nich widnieje grecki napis Tibeńou.  Kaicapos - są to więc monety cezara Tyberiusza. Ta leżąca na prawej powiece zawiera błąd w nazwie, charakterystyczny dla monet wybijanych w prowincjach Cesarstwa: Caicapos, zamiast Kaikapos. Data wybicia wskazuje na szesnasty rok panowania Tyberiusza, tj. 29-30 r. n.e.
W okolicach Jerycha i Morza Martwego znaleziono przypadki pochówków, w których zmarłym kładziono na powiekach monety lub kawałki glinianych skorupek. Nie był to zwyczaj powszechny, nie miał też nic wspólnego z greckim mitem, głoszącym, że umarły musi mieć ze sobą pieniążek za przewiezienie przez Styks, rzekę umarłych, Żydzi kładli na powiekach zmarłym drobne pieniądze, żeby nie widzieli drogi, którą ich niesiono na miejsce ostatniego spoczynku .

Mężczyźnie z Całunu nałożono czepiec z gałęzi cierniowych (być może była to palestyńska roślina nazywana dziś spina Christi), pokrywający całą głowę. Na jego karku, czole i pod włosami jest wiele śladów po ranach kłutych, układających się
w formę łuku. Najwięcej jest ich na karku, gdzie gałęzie ciernia najmocniej wbiły się w skórę. Na głowie, tam, gdzie biegną żyły i tętnice, plamy krwi są dużo większe, gdyż kolce spowodowały obfite krwotoki. Najwyraźniejsza strużka krwi znajduje się na środku czoła mężczyzny. Ma kształt odwróconej trójki. Prawdopodobnie w tym miejscu, jak u wielu osób, biegła u niego duża żyła, rozszerzająca się przy wysiłku. Jeśli uszkodził ją kolec, krew mogła płynąć długo po jego usunięciu. Przypuszczalnie, gdy zaczęła płynąć, mężczyzna z bólu odruchowo zmarszczył czoło, strumień krwi przesunął się i przybrał nietypowy kształt.

Na prawie całym ciele skazańca znajduje się około stu dwudziestu ran, pogrupowanych po dwie lub trzy. Naukowcy są zgodni, że są to ślady bicza, zwanego flagrum romanum, o dwóch, trzech rzemieniach, zakończonych ołowianymi kulkami lub haczykami, powodującymi rany tłuczone i szarpane.  Z układu ran wynika, że podczas biczowania miał skrępowane ręce i przywiązany był do niskiego słupa. Biczujących było dwóch, obaj wymierzali ciosy od tyłu. Stojący po prawej był nieco wyższy i chłostał bardziej brutalnie. Bito przede wszystkim po plecach, udach i łydkach, natomiast oszczędzono okolice głowy i serca, nie chcąc dopuścić do przedwczesnego zgonu. Niewykluczone jednak, że prawą stronę twarzy zmasakrowało ofierze przypadkowe uderzenie bicza.

Aby nie doprowadzić do zabicia, tradycja hebrajska ograniczała karę chłosty do trzydziestu dziewięciu batów. Wiek płótna, szacowany na l w. n,e., i odtworzone metody chłosty sugerują, że oprawcami byli Rzymianie. Nie przywiązywali wagi do tradycji żydowskiej i traktowali biczowanego z wyjątkowym okrucieństwem.

Mężczyzna najprawdopodobniej dźwigał ciężki chropowaty przedmiot, który boleśnie otarł jego skórę nad łopatkami. Uszkodzony jest zwłaszcza prawy bark: skóra i mięśnie są miejscami starte aż do splotów nerwowych. Ta rana ma kształt przypominający prostokąt, o wymiarach 10 na 9 cm. Otarcie nad lewą łopatką jest bardziej zaokrąglone i ma średnicę ok. 12 cm. Te rany nakładają się na ślady po biczowaniu, powstały zatem po karze chłosty.
Ale co pozostawiło te ślady? Najczęściej uważa się, że powstały pod ciężarem patibulum, poprzecznej belki krzyża. Skazańcy na własnych plecach zanosili ją na miejsce kaźni, gdzie przytwierdzano ją do pionowej belki wbitej w ziemię. Patibulum było przeważnie potężnym konarem drzewa, długim na ok. 2 m i ważącym ponad 50 kg. Nic dziwnego, że jego ciężar rozjątrzył rany po biczowaniu. Mężczyzna z Całunu, niosąc patibulum, musiał mieć na sobie ubranie, które trochę ochroniło jego ciało.
Prawy bark wygląda na zniekształcony i być może wybity. Niektórzy badacze uważają, że potwierdza to tezę, jakoby ten człowiek wykonywał zawód, który powodował nadwyrężanie prawej ręki np. zawód cieśli. Według innych opinii to zniekształcenie wiąże się ze złożeniem do grobu. Po śmierci, kiedy ciało zaczynało sztywnieć, złączono szeroko rozłożone ręce skazańca, co spowodowało wybicie barku. Nie jest też wykluczone, że bark uległ deformacji pod wpływem dźwiganego ciężaru.                            

Ślady na rękach dowodzą, że człowiek z Całunu został ukrzyżowany, Zastygłe strumienie krwi na ramionach świadcząc tym, że w czasie, gdy płynęła po nich krew, mężczyzna miał ręce wysoko wzniesione. Widać też, że próbował podciągać się do góry - wtedy kierunek strumienia krwi zmieniał się. Nie udawało mu się jednak podnieść się na długo, więc ponownie się osuwał.
Po zbadaniu płótna znaleziono miejsca, w które wbito gwoździe.  Wbrew powszechnemu  przekonaniu nie przebijano dłoni. Gdyby tak było, ich mięśnie zostałyby rozerwane pod wpływem ciężaru ciała. Skazanemu przebito więc nadgarstek, trafiając w tzw. pole Destota, szczelinę między kośćmi nadgarstka. Gwóźdź bez problemu przeszedł przez ciało i mocno p rży twierdz ił j e do krzyża. Jednakże przebicie uszkodziło nerw środkowy, przez co kciuki automatycznie zgięły się do wnętrza dłoni (dlatego na Całunie nie widać kciuków). Grzbiety dłoni noszą ślady otarcia. Prawdopodobnie „szorowały" o drewno, wówczas gdy mężczyzna podciągał się na krzyżu, aby zaczerpnąć powietrza i choć na chwilę ulżyć nieznośnemu bólowi w przebitych nadgarstkach.

Również wygląd klatki piersiowej świadczy o tym, że człowiek z Całunu zmarł na krzyżu; jest ona bardzo napięta i rozciągnięta, mięśnie przepony są uniesione a brzuch wklęśnięty. Najwyraźniej skazany z trudem walczył o każdy łyk powietrza, podpierał się na stopach i prostował. Robił to, dopóki miał siłę. Śmierć na krzyżu następowała najczęściej w wyniku uduszenia.
Kiedy męka przeciągała się, łamano skazańcom nogi. Bez tego konanie mogło trwać nawet ponad dobę. Kiedy ukrzyżowani nie mogli się już podnosić, dusili się. Możliwe jest też inne wytłumaczenie: po złamaniu nóg krew szybko spływała ku dolnym częściom ciała, a nagły spadek ciśnienia tętniczego i niedokrwienie mózgu (zapaść ortostatyczna) doprowadzała do śmierci. Wykazano, że człowiekowi z Całunu nie łamano nóg, najwyraźniej zmarł szybko.

Na wysokości piątego i szóstego żebra widać na płótnie obszerną plamę krwi. Rana, której wynikiem był krwotok, jest owalna i stosunkowo nieduża. Wszystko wskazuje na to, że została zadana po śmierci mężczyzny, kiedy jego ciało znajdowało się jeszcze na krzyżu. Ostrze przeszło między żebrami i przebiło prawy przedsionek serca. Wypłynęły z niego dwa płyny: gęsta ciemna krew i niemal przeźroczysta ciecz, przypominająca wodę, która pozostawiła na Całunie jasne zacieki. Mogła być to albo surowica krwi, od której oddzieliły się czerwone krwinki, albo limfa. Zebrała się ona w prawym boku, po tym jak mężczyznę biczowano, lub podczas niesienia patibulum, gdy jego narządy wewnętrzne zostały bardzo poważnie uszkodzone.

Na plecach postaci widoczne są dwa strumienie, w których krew miesza się z wodą. One również pochodzą z rany na piersi. Krew spłynęła na plecy wówczas, gdy zmarłego zdjęto z krzyża i ułożono na boku.
Najprawdopodobniej serce skazańca przebił rzymski żołnierz. Po pierwsze mówi o tym wielkość rany, odpowiadająca rozmiarom ostrza lancei, włóczni używanej w rzymskim wojsku, o charakterystycznym kształcie liścia. Po drugie - wygląd rany wskazuje, że włócznię wbito z niewspółmiernie dużą siłą jak na cios zadany martwemu człowiekowi. Ten, kto przebił ciało, uczynił to automatycznie i rutynowo. Także fakt, że cios wymierzono w prawy bok, może świadczyć, że uczynił to doświadczony żołnierz, przyzwyczajony do uderzania w prawy bok wrogów, których lewa strona przeważnie była zasłonięta tarczą, chroniącą serce.

Cząstki ziemi, które znaleziono na twarzy mężczyzny, pojawiają się również na jego stopach i kolanach - z pewnością przewracał się wielokrotnie. Upadki te byty bardzo bolesne: nogi są poranione, kolana uszkodzone (zwłaszcza lewe jest zdeformowane i zakrwawione, rzepka uszkodzona), a staw biodrowy wybity. Najprawdopodobniej pod koniec drogi na miejsce ukrzyżowania mężczyzna nie był już w stanie iść o własnych siłach.
Podczas przybijania do krzyża jego stopy połączono na siłę i przymocowano jednym gwoździem. Lewą stopę wykręcono i ułożono na prawej, przyciskając do krzyża. W nienaturalny sposób wygięto

nogi i w wyniku tego zwichnięto staw skokowy prawej stopy. Gwóźdź wbito tak, aby przeszedł między kośćmi śródstopia i - jak w przypadku nadgarstków - nie uszkodził żadnej kości. Wbity w ten sposób, mocno
przytwierdzał skazanego do krzyża i podtrzymywał cały ciężar ciała.
Po zdjęciu ciała z krzyża, stopy dalej przylegały do siebie, gdyż zesztywnienie pośmiertne utrwaliło ich deformację. Może więc wydawać się, że prawa noga jest dłuższa o kilka centymetrów od lewej.

Całun przez kilkadziesiąt godzin okrywał zwłoki człowieka, który był torturowany i zmarł na krzyżu - co do tego nie ma wątpliwości. 
Zdumiewająca jest zgodność śladów męki, jaką przeszedł mężczyzna z Całunu, z ewangelicznymi relacjami o ostatnich godzinach życia Jezusa. Jedną z nich jest opis rany boku. Św. Jan pisze; jeden z żołnierzy przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19, 34). Płyn, który razem z krwią wypłynął z serca skazańca i zostawił ślad na Całunie, mógł być przez świadków ukrzyżowania uznany za wodę. Również fakt, że ciało mężczyzny przed owinięciem w płótno pogrzebowe nie zostało, wbrew zwyczajom, dokładnie obmyte, może wskazywać, że został pochowany w pośpiechu. Czy wynikało to z faktu, że starano się zdążyć z pochówkiem przed szabatem {por. Łk 23, 56)?
Ale nie tylko zgodność z przekazem Ewangelii może wskazywać, że Całun okrywał ciało Jezusa.
Całun Turyński jest chyba najdokładniej badanym przedmiotem kultu na świecie. Powstała nawet specjalna, wyłącznie jemu poświęcona dziedzina nauki: syndologia (z gr. sindon - płótno, całun). Obejmuje ona wiele dyscyplin naukowych, m.in. historię, egzegezę biblijną, chemię, fizykę, medycynę sądową, anatomię, spektografię, optykę, biologię, paleografię i numizmatykę
Badania naukowe Całunu zapoczątkowało wykonanie w 1898 r. pierwszych fotografii płótna. Już dwa lata później naukowcy z Sorbony zainteresowali się anatomią oraz obrażeniami ciała postaci z Całunu. Sensację wzbudził odczyt podsumowujący te badania, wygłoszony przez profesora Yvesa Delage'a, agnostyka. Ogłosił on, że z medycznego punktu widzenia nie ma wątpliwości, iż Całun okrywał ciało ukrzyżowanego człowieka. Był też przekonany, że człowiekiem tym był Jezus Chrystus...
Zainteresowania naukowców Całunem rozpoczęła się w 1931 r., kiedy z okazji ślubu księcia Włoch publicznie go wystawiono. Giuseppe Enri, jeden z najlepszych włoskich fotografów, wykonał wówczas kolejne zdjęcia płótna. Ich jakość była tak wysoka, że naukowcy wykorzystywali je przez kilkadziesiąt lat. Opierał się na nich m.in. Pierre Barbet, chirurg, badający ślady po ukrzyżowaniu i biczowaniu. To on udowodnił, że miejsca przebicia rąk i stóp, jakie ukazuje Całun, odpowiadają temu, jak skazańca przybijano do krzyża.
Przez około siedemdziesiąt lat naukowcy analizowali Całun tylko na podstawie fotografii, gdyż kardynałowie Turynu odmawiali udostępnienia relikwii do badań.
W 1977 r. odbył się w Stanach Zjednoczonych pierwszy kongres organizacji The Shroud of Turin Research Project (STURP) - Projekt Badawczy Całun Turyński. Wzięli w nim udział m.in. John Jackson i Eric Jumper. fizycy z NASA, którzy - wykorzystując metody stosowane do obróbki fotografii Księżyca - przygotowali trójwymiarowy model postaci z Całunu. Członkowie STURP
chcieli   też   przeprowadzić  dokładne   badania samego płótna.
Szansa nadarzyła się w 1978 r., gdy z okazji czterechsetlecia przeniesienia Całunu do Turynu płótno miało być wystawione na widok publiczny. STURP otrzymał od władz kościelnych zgodę na badania i we wrześniu blisko czterdziestu uczonych, wyposażonych w aparaturę pożyczoną od NASA, przez pięć dni analizowało płótno. Używano promieni ultrafioletowych, podczerwonych i rentgenowskich, zebrano próbki włókien i materiałów roślinnych, wykonano ponad sześć tyś. zdjęć. Analiza materiałów trwała około trzech lat, a rezultaty tych prac do dziś uznawane są za najistotniejsze w syndologii.
 Badania, dotyczące np. właściwości tkaniny, zebranych z płótna pyłków roślin czy śladów monet na powiekach postaci wskazują, że Całun nie może być średniowiecznym fałszerstwem.
W 1989 r. w Paryżu odbyło się Międzynarodowe Sympozjum poświęcone Całunowi, na którym postanowiono kontynuować badania. Powstało Międzynarodowe Centrum Studiów nad Całunem Turyńskim (CELT), które przez ostatnie piętnaście lat wywarło duży wpływ na syndoiogię. Przykładowo, to na prośbę CELT płótnem zajęli się fizycy obrazu z Instytutu Optyki w Orsay we Francji. Zainteresowali się tajemniczymi pasami dookoła twarzy postaci z Całunu i biegnącymi wzdłuż nich napisami. Dzięki metodzie komputerowego przetwarzania obrazów, pozwalającej na eliminację wszelkich zniekształceń tkaniny, byli w stanie odczytać te niewyraźne znaki.
Na początku lat dziewięćdziesiątych kardynał Turynu Giovanni Saladrini powołał komisję, która miała się zająć konserwacją płótna. Przygotowania trwały około dziesięciu lat, wreszcie w 2002 r. Całun na miesiąc znalazł się w rękach naukowców. Przede wszystkim odpruto holenderskie płótno, które przez pięćset lat pokrywało tył Całunu. Syndolodzy po raz pierwszy mogli obejrzeć drugą stronę tkaniny i zebrać z niej próbki. Cały przód i tył płótna został bardzo dokładnie sfotografowany, obejrzany pod mikroskopem i zeskanowany. Później Całun podszyto na nowo.
Materiały zebrane w trakcie konserwacji są wciąż analizowane. Na ich podstawie odkryto m.in. delikatne odbicie twarzy i dłoni po drugiej stronie płótna. Jest to zaskakujące, gdyż wizerunek postaci utworzony jest wyłącznie na powierzchni włókien, odbicie nie mogło więc „przesiąknąć" przez tkaninę.

Na Całunie są również fragmenty napisów, ułożone głównie wzdłuż wspomnianych pasów. Nie wiadomo kto, kiedy i w jakim celu je tam umieścił. Nie jest pewne nawet, czy naniesiono je na Całun ,gdy jeszcze było w nim ciało, czy już później. Najprawdopodobniej pojawiały się w różnym czasie. Nie ma pewności co do ich znaczenia, gdyż litery są niewyraźne. Mimo wszystko, podejmowane są próby ich odczytania.
Po lewej stronie twarzy dostrzeżono napis przypominający starogreckie słowo PEZw, oznaczające „czynić, spełnić ofiarę" lub „zaświadczam". Po prawej stronie znajduje się ciąg znaków, tworzących napis INNECE. Odczytuje się go przeważnie jako

fragment łacińskiej formuły IN NECEM /B/S - „Pójdziesz na śmierć". Obok widać znaki: NAZAPHNOI lub NAZARENUS, czyli „Nazarejczyk". Są też inne symbole, mogące określać tożsamość zmarłego: napis HEOY pod brodą, co może być fragmentem słowa Yheoi, czyli „Jezus", i znajdujące się nad głową litery /C, uważane za skrót imienia Jezus Chrystus.
To nie wszystkie napisy, jakie znaleziono, są one jednak najistotniejsze dla badań. Wśród pozostałych warto wspomnieć fragmenty wezwania Sanctissime lesu Miserere Nostri („Najświętszy Jezu, zmiłuj się nad nami"), znajdujące się nad prawym kolanem postaci. Jego powstanie tłumaczy się następująco: napis najprawdopodobniej przesiąkł z pergaminowej kartki, przytkniętej na jakiś czas do Całunu po to, by poświęcić ją przez kontakt z relikwią.

Na powierzchni Całunu przez wieki osadzały się mikroskopijne pyłki roślin. Są one bardzo trwałe, można je zidentyfikować nawet po setkach lat. W 1973 r. szwajcarski kryminolog Max Frei przeprowadził badania i na ich podstawie rozpoznał pyłki pięćdziesięciu ośmiu roślin. Siedemnaście z nich występuje we Włoszech i Francji, trzy czwarte  w Palestynie: trzynaście spotyka się wyłącznie na pustyni Negew i w rejonie Morza Martwego, kolejne trzy tylko w okolicach Jerozolimy, np. Gundelia tournefortii. Na Całunie jest tak dużo jej pyłku, że można przypuszczać, że spadł na tkaninę prosto z kwitnącej rośliny. Część pyłków jest charakterystyczna dla roślin ze wschodnich obszarów dzisiejszej Turcji, m.in. z Konstantynopola. Znaleziono też pyłki pochodzące z Północnej Afryki i Sahary. Wyniki analizy pyłkowej wspierają przypuszczenia o wędrówce Całunu przez okolice Morza Śródziemnego.

niedziela, 2 czerwca 2013

Piramidy z Giza, brama do innej rzeczywistości - całość


Witam wszystkich zainteresowanych Piramidami z Giza i okolic tego miejsca. Chciałbym państwu przedstawić parę interesujących spostrzeżeń na temat wykonania Piramid oraz możliwego ich zastosowania.




Zacznijmy od jednego z największych badaczy naszego czasu, Christophera Dunn’a, napisał on książkę „The Giza Power Plant”, badacz ten opisał wiele niezwykłości konstrukcyjnych Wielkiej Piramidy.


Zwrócił uwagę na szczegóły konstrukcyjne nie spotykane w innych piramidach, jak Komora Króla wykonana z granitu i granitowe „komory odciążające”, przedsionek, kształt Wielkiej Galerii, granitowe bariery w korytarzu wstępującym mogące służyć jako regulatory częstotliwości, szyby „wentylacyjne”, oraz rozmaite ciekawostki zaobserwowane podczas penetracji piramidy, takie jak solne nacieki na ścianach Komory Królowej, odrażający odór panujący w tej komorze (o tym zapachu napiszę poniżej), kamienna kula i cedrowe drewno z hakiem znalezione w szybie Komory Królowej. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że zewnętrzne ściany Wielkiej Piramidy nie są idealnie proste, lecz mają kształt lekko paraboliczny co jest kolejną wskazówką, że Wielka Piramida nie jest tym za co ją uważa naukowy mainstream, czyli za grobowiec.





Wyniki badań innego badacza piramid Petriego, wykazały, że pod Wielką Piramidą znajdują się w jej rogach masywne głazy spełniające nie tylko rolę „przegubów” pozwalających na zachowanie stabilności budowli podczas ruchów tektonicznych, lecz także umożliwiające oscylacje całej budowli. Jest to wyraźny dowód, że najprawdopodobniej piramida ta miała odgrywać rolę sprzężonego oscylatora. Wyraźnie została tak zaprojektowana by mogła drgać, a zatem wchodzić w rezonans. Dunn stwierdza ponadto (podobnie jak wcześniej Petrie) liczne ślady zaawansowanej obróbki mechanicznej w tej budowli.





Są one świadectwem, iż piramida ta jest dziełem cywilizacji, która pod względem rozwoju techniki znacznie przewyższała naszą (dla przykładu: szybkość posuwu współczesnych wierteł wynosi 0,0005 cm na jeden obrót, podczas gdy spiralne bruzdy wierconych w granicie „sarkofagu” otworów wskazują, że szybkość posuwu wynosiła 0,25 cm na 1 obrót wiertła). Można zatem przypuszczać, że w starożytności stosowano przynajmniej metodę wiercenia ultradźwiękowego, co potwierdzałby zresztą fakt głębszej penetracji wiertła w twardszym materiale (kwarcu), gdyż jest on wrażliwy na wibracje ultradźwiękowe.













W rozmiarach Wielkiej piramidy są zawarte oraz zakodowane różne stałe wartości matematyczne fizyczne, a nawet dane astronomiczne co jest ogólnie znane i co może mieć znaczenie przy próbie odgadnięcia jej zastosowania. Są to takie dane jak na przykład średnia temperatura na Ziemi, kosmiczne, słoneczne, księżycowe i ziemskie relacje są wielokrotnie odzwierciedlane w rozmiarach i geometrii Wielkiej Piramidy. Są to niezwykle osobliwe cechy konstrukcyjne, które narzucają wręcz wniosek, że działanie piramidy oparte jest na zasadzie, iż ani piramida ani Ziemia nie stanowią układu zamkniętego, lecz tworzą układ otwarty, sprzężony z lokalnym układem gwiazdowym, lokalnym układem galaktycznym i całym Wszechświatem. Niedawno na stronie Innegomedium pojawił się interesujący tekst „Homo Sapiensa” o światach równoległych,
http://innemedium.pl/wiadomosc/tajemnice-innych-wymiarow
lub na jego blogu tutaj: http://popotopie.blogspot.com/

...czy dane zawarte w Wielkiej Piramidzie jak prędkość światła to cechy mające nas przybliżyć do funkcji Wielkiej Piramidy jako urządzenia ? ale o tym za chwilę…

Oto kolejne ciekawostki konstrukcyjne piramidy;
Komora Króla, wykonana została z granitu asuańskiego o zawartości 55% kwarcu. Kryształy kwarcu w wyniku pulsacyjnego nacisku wytwarzają energię elektryczną. Jest to tzw. efekt piezoelektryczny.

Posadzka komory królewskiej opiera się na faliście ukształtowanej skale. Także wokół ścian znajduje się wolna przestrzeń między granitem i wapieniem. Każdy krok wewnątrz komory powoduje, że komora wpada w drgania. Komora Króla najwyraźniej została tak zaprojektowana by mogła swobodnie drgać. Można zatem zaryzykować hipotezę, że komory „odciążające”, a właściwie granitowe belki poszczególnych stropów nad Komorą Króla, to po prostu rezonatory mające za zadanie wzmocnić drgania komory królewskiej. W celu uzyskania właściwego rezonansu trzeba było zatem belki dostroić do właściwej częstotliwości drgań. Trzeba to było ponadto uczynić we właściwym miejscu, tzn. wewnątrz piramidy, bo różnice temperatur czy wilgotności spowodowałyby rozregulowanie urządzenia.


Co ciekawsze, Wielka Piramida została tak skonstruowana, by w Komorze Króla panowała stała temperatura bardzo zbliżona wartością do średniej temperatury Ziemi. Wychodzi na to, że jej budowniczowie nie tylko znali numeryczny sferyczny rachunek całkowy, ale ponadto dysponowali bardzo dokładnymi pomiarami temperatur naszej rodzimej planety.





Wszystko wskazuje na to, że w komorze królewskiej gromadzono energię. Do czego mogła być potrzebna w tym procesie Wielka Galeria? Galerię najwyraźniej skonstruowano tak, by przekształcać wibracje w fale dźwiękowe, wzmacniać je i odbijać w górę do przedsionka, a dalej do komory królewskiej. Tę ostatnią właściwość Wielkiej Galerii wielokrotnie już sprawdzano z powodzeniem. Zagadkę 27 par szczelin w bocznych rampach można wyjaśnić przyjmując, ze w każdej z nich zamocowano zestaw rezonatorów, być może przypominających rezonatory Helmholtza, dostrojonych do różnych harmonicznych częstotliwości drgań. W celu zwiększenia efektywności działania zestawów rezonatorów odpowiednio zredukowano odległości między dwiema pionowymi ścianami bocznymi Wielkiej Galerii, zgodnie z prawami fizyki. Farrel zakłada (w oparciu o materiały Sitchina i znajomość właściwości sieci krystalicznych), że zestawy te mogły tworzyć syntetyczne kryształy konstruowane być może z wykorzystaniem nanotechnologii lub innej nieznanej nam metody tworzenia struktur na poziomie molekularnym.


Poniżej zdjęcia z wielkiej galerii i pozostałości działania rezonatorów wysokiej częstotliwości z wypalonymi śladami na ścianach, oraz 27 szczelin.




Trzeba tu wspomnieć o próbie zacierania śladów wypaleń przez ludzi "opiekujących" się kompleksem piramid ! Próby były prowadzone za pomiocą wielu różnych chemicznych środków "czyszczących", ślady te jednak są śladami działania częstotliwości oraz promieniowania cieplnego, które się "wgryzło" w granit na znaczną głębokość ! "Opiekunowie" piramid nie dają za wygraną, pojawiły się głosy o użyciu farby, tak by zamalować niewygodne pozostałości... (zdjęcie poniżej, "scorch marks" znaczy "ślady nadpaleń")








Za kamienną płytą przedsionka znajdują się trzy duże pionowe wyżłobienia na szczycie których istnieją trzy półokrągłe wycięcia. Sugeruje to, że kiedyś musiały się tu znajdować kamienne płyty, które mogły być podnoszone i opuszczane jak unoszone wrota.








Zgodnie z hipotezą Dunna przegrody te służyłyby do zatrzymania fal o długości niezgodnej z rezonansem.


Serce budowli, Komora Króla rezonuje do harmonicznego nadtonu ziemskiego rezonansu Schumanna, co jest faktem niezbicie stwierdzonym. Sarkofag wraz z ewentualnym brakującym wyposażeniem służył prawdopodobnie do sprzęgania wzmacnianych przez „komory odciążające” drgań elektromagnetycznych z harmonicznie wzmocnionym sygnałem akustycznym docierającym z Wielkiej Galerii.




Wodór prawdopodobnie produkowany w Komorze Królowej mógłby zostać wykorzystany jako aktywny transmutacyjny ośrodek sprzężenia wibracji. Wszystko na to wskazuje, że tak zwane „szyby wentylacyjne” (określenie archeologów) są falowodami, przy czym wymiary ich są przystosowane do przenoszenia fal o długości odpowiadającej energii promieniowania tła we wszechświecie. Promieniowanie to jest wszechobecne, przy czym zgodnie z kosmologią plazmy jest ono skutkiem elektromagnetycznych procesów wirowych występujących w strukturach galaktycznych, podczas gdy zgodnie z teorią Wielkiego Wybuchu – pozostałością po nim. Niezależnie od lansowanej teorii jego powstania promieniowanie to istnieje i najprawdopodobniej zostało wykorzystane w Wielkiej Piramidzie.
Farrel założył opierając się na wynikach badań układów sprzężonych prowadzonych przez N. Teslę, J. von Neumanna, H. Alfvena, i in., a także na możliwościach wykorzystania projektu HAARP (prace prowadzone pod kierunkiem B. Eastlunda), że piramida była maszyną wielofunkcyjną, wykorzystującą zasady zunifikowanej fizyki. Istotny czynnik tej unifikacji, a mianowicie wartości stałej Plancka, długości i masy Plancka odnalezione zostały wielokrotnie przez Farrela w parametrach tego niewątpliwie wielkiego dzieła inżynieryjnego Trudno mówić tu o kolejnym przypadku. Tak więc, zgodnie z hipotezą wysuniętą przez Farrela Wielka Piramida mogła być wykorzystywana zgodnie z założeniami Dunna, ale mogła też wykorzystywać pilotowe fale Bohma jako nadświetlne fale nośne do akceleracji sprzężonych fal elektromagnetycznych i grawitacyjno-akustycznych oraz energii subatomowej wodorowej plazmy, a następnie do kierowania ich do celu. Farrel sugeruje, że plazma wodorowa prawdopodobnie wykorzystana została jako aktywny transmutacyjny ośrodek sprzężenia wzmacnianych fal. Jest to wniosek wynikający z teorii kosmologii plazmy, co z kolei sugeruje wykorzystanie rotacyjnego ruchu pól wirowych do przekazywania emitowanego sygnału. Oznacza to, że piramida nie „strzelała” lecz wykorzystując pilotowe fale nośne wysyłała w przestrzeń niewidzialne wirowe strumienie energii. Informacje dostarczone przez fizykę teoretyczną wyraźnie wykazują, że wykorzystanie wielkich energii w układach wzajemnie sprzężonych może być zarówno pożyteczne dla nas jak i niszczące.


Poniżej część maszyneri znaleziona w pobliżu Wielkiej Piramidy, prawdopodobnie służąca do sterowania dzwiękiem układu energetycznego piramidy.







Element pokazany poniżej pochodzi także z maszynerii piramid. Jego konstrukcja wskazuje na zastosowanie skomplikowanej matematyki.





Pozostałe dwie piramidy w Gizie mogły służyć zdaniem Dunna do uruchamiania kompleksu energetycznego. Przy mniejszej masie z większą łatwością mogły być wprowadzone w oscylację.


Wróćmy to tekstu Homo Sapiensa „Tajemnice innych wymiarów” zaprezentowanego tu na tej stronie. Kompleks piramid z Giza i okolic mógł być skomplikowaną maszynerią działającą jako środek do badania innych wymiarów lub przenoszenia się świadomością w inne rzeczywistości lub inne wszechświaty ! Dane astronomiczne jak i dane Ziemi były by potrzebne jako elementy regulujące urządzenie, podające jej „dane” naszej czasoprzestrzeni, dane naszego Wszechświata. Piramida jako środek przenoszenia informacji lub świadomości z jednego wszechświata i czasu musiałby być po prostu wyposażony w takie dane. Wiele wskazuje na to, że była to swego rodzaju brama do innych wymiarów, innych światów, maszyna do kontaktu z inną inteligencją. Rozruch takiej maszynerii był prawdopodobnie bardzo skomplikowany, mogło do tego służyć urządzenie rozruchowe z podziemi Serapeum gdzie odkryto zaawansowany system korytarzy z pozostającymi w niej olbrzymimi sarkofagami ważącymi po kilkadziesiąt ton, a w których jak się podejrzewa mogły znajdować się ciekłe kryształy rezonujące z kompleksem Wielkiej Piramidy. Jeżeli przyjmiemy, że cywilizacja nadludzi żyjąca po 900 lat istniała na ziemi w zamierzchłych czasach, a jej zajęciem nie były wojny ani zaspokajanie potrzeb materialnych, ale ciekawość świata, lub chęć powrotu do wyższego wymiaru skąd przybyli to budowa takiego kompleksu byłaby naturalnym rezultatem takiej cywilizacji. Trzeba by wspomnieć także o zapachu odoru a może zapachu siarkowodoru ? Częste doniesienia o pojawianiu się takowego zapachu podczas wizyt UFO może wskazywać iż Piramidy z Giza były swego rodzaju urządzeniem do podróży między wymiarowych, a zapach to efekt działania tej maszynerii. Można by dodać jeszcze, że pozostałością odkryć innych wymiarów i wszechświatów są tajemnicze znaki i wiedza starożytnych Egipcjan która wymyka się naszemu pojmowaniu rzeczywistości. Te tajemnicze pozostałości to efekt wiedzy lub dzialania tego urządzenia, które regulowało rzeczywistość oraz życie ludzi podróżujących przez czas i przestrzeń.


Ciekawostką jest to, że piramidy mogły być skorelowane z układem gwieznym gwiazd Deneb-Cygnus a nie jak się powszechnie sądzi z układem Oriona
.


Tajemniczy kompleks rozruchowy z Serapeum to osobna sprawa. Skomplikowanie i tajemnice z nim związane wymagają osobnego opracowania, które ukaże się niebawem. Poniżej zdjęcie "sarkofagu" z Serapeum oraz Christopher Dunn z przyrządem pomiarowym. Wykończenie-wypolerowanie tego niby sarkofagu jest na poziomie dokładności optycznej ! We wspomnianym wyżej tekście Homo sapiensa była mowa o tym, że materia składa się ze światła, co może mieć decydujące znaczenie przy budowie specjalistycznego urządzenia, którego zastosowaniem jest przeskok przez rzeczywistość i czas oraz przy przechodzeniu przez wymiary lub inne światy.



Poniżej zdjęcie jednego z niedokończonych "sarkofagów", proszę zwrócić uwagę na ilość miejsca z lewej strony, pomiędzy ścianą a olbrzymim blokiem skalnym ! Jakim sposobem przemieszczano kilkudziesięcio tonowe bloki skalne w tak wąskim tunelu pozostaje tajemnicą ! Czy unosiły się one na jakiejś "poduszce" antygrawitacyjnej ? Na zdjęciu Christopher Dunn (drugi z lewej) oraz David Childress (drugi z prawej)


Poniżej zdjęcia setek metrów tuneli podziemi kompleksu Serapeum







Oczywiście tajemnica Piramid z Giza pozostaje ciągle niewyjaśniona, i chyba długo jeszcze taką pozostanie. Trzeba pamiętać, że większość budowli ciągle pozostaje pod piaskami pustyni, szacuje się, że tylko 10% zostało odkopane, reszta ciągle poztaje skrzętnie skrywaną tajemnicą przeszości. Wyniki niektórych badań są bardziej niż ciekawe:


"...Na szczęście jednak nie cały świat naukowy jest tak skrajnie w sobie zadufany i pewna grupka badaczy zdecydowała się wziąć pod uwagę tego typu dawne przekazy. Postanowili oni dokładnie zbadać Wielką Piramidę i sprawdzić, czy nie ma w niej innych komór, poza trzema dotąd odkrytymi. Pierwsze badanie tego typu zostało przeprowadzone w latach 1968-69 roku przez fizyka - noblistę, dr Luisa Alvareza. Wpadł on na pomysł aby Piramidę "prześwietlić" za pomocą naturalnego promieniowania kosmicznego docierającego do powierzchni naszej planety. Wiadomo bowiem, że cząstki tegoż promieniowania potrafią przenikać przez stałą materię, w tym i przez kamień, jednakże tracą wtedy część swojej energii. Alvarez za pomocą pomiarów wartości tej energii w cząstkach, które przeszły przez Wielką Piramidę, usiłował zlokalizować w budowli nie odkryte jeszcze, puste przestrzenie. Wszystkie punkty kontrolne, mierzące energię cząstek, zostały podłączone do najnowocześniejszego wówczas komputera firmy IBM, po czym rozpoczęto pomiary. Zmierzono ponad dwa i pół miliona torów cząstek i... Nastąpiło wielkie zdziwienie - wyniki wskazywały na totalny chaos podczas przechodzenia cząstek przez wnętrze Wielkiej Piramidy, kompletnie niczego nie udało się jednoznacznie ustalić. Co najciekawsze - kiedy identyczne dane na temat pomiarów wielokrotnie wprowadzano do komputera, ten dawał za każdym razem inne wyniki i całkiem inne wykresy. Koniec końców ekipa doktora Alvareza ostatecznie musiała się poddać i pozostało jej tylko bezradnie rozłożyć ręce Cały eksperyment zaś, przez doktora Amr Goheda z kairskiego uniwersytetu został skwitowany następująco: "Wyniki tych badań są z naukowego punktu widzenia niemożliwe. Albo struktura piramidy jest jedną wielką gmatwaniną, albo jest w tym jakaś zagadka, której nie potrafimy wyjaśnić - mogą to sobie państwo nazywać jak chcą: okultyzmem, przekleństwem faraona, czarami czy magią". Tutaj trzeba śmiało przyznać jedną rzecz - doprawdy, ścieżki nauki są czasem bardzo kręte - zamiast wziąć pod uwagę informację o Piramidzie, zawarte w starych przekazach i księgach, decyduje się ona przyznać do własnej bezradności, a nawet zaryzykować wzmianki o magii czy klątwie. Ale w końcu... Czegóż to się nie robi się zachowania dotychczasowego, "niepodważalnego" wizerunku egiptologii - to Cheops zbudował Wielką Piramidę i nie ma w niej nic poza trzema pustymi komorami. Tak ma być i zawsze będzie, koniec, kropka..."


Przyjmując tezy Homo Sapiensa o niezwykłości ludzi żyjących w przeszłości, mających większą mądrość oraz wiedzę o otaczającym nas wszechświecie trzeba przyjąć, że tajemnice działania i zastosowania "maszynerii piramid" wykraczają daleko poza nasze możliwości pojmowania zastosowania tych urządzeń. Po co budować skomplikowane statki kosmiczne jeżeli można się przenieść bezpośrednio do danej rzeczywistości, do danego świata lub danego wymiaru, lub skontaktować bezpośrednio z Istotami/Istotą wyższą...?




W drugiej części artykułu "Piramidy z Giza, brama do innej rzeczywistości" postaram się przedstawić więcej intrygujących dowodów na zastosowanie "techniki maszynowej" zaimplementowanej na płaskowyżu Giza, oraz przy konstrukcji innych budowli starożytnego Egiptu.



Przedstawione tu zdjęcia (większość dobrej jakości, kliknij by powiększyć) śladów użycia maszyn na elementach obelisków z Egiptu są uważane przez specjalistów z dziedziny technologii obrabiania skał metodą maszynową za dowód, że technika użyta do wykonania tych dzieł kamieniarskich wykracza jeszcze obecnie poza możliwości naszych osiągnięć technologicznych. Ślady te są dowodem zastosowania jakiegoś rodzaju "urządzeń" mechanicznych wysokoobrotowych. Zastosowanie tego rodzaju urządzeń nie wyklucza wcale zastosowania w wielu przypadkach "specjalnego rodzaju betonu" na jaki wskazuje słynny badacz i propagator tej metody profesor Joseph Davidovitz, jednak ilość dowodów na wykonanie budowli za pomocą urządzeń jest nie do odparcia.




Najnowsze wiadomości pochodzące od Brien'a Foerster'a i Christopher'a Dunn'a mówią nam, że według badań, przeprowadzonych przez profesjonalne isnstytuty zajmujące się naukową analizą skał, wykazały iż wszystkie gatunki skał użytych do budowy Wielkiej Piramidy są skałami naturalnymi pochodzącymi z wydobycia w kamieniołomach egipskich ! Nie odkryto cech wskazujących na zastosowanie "starożytnego betonu" do wyrobu bloków Wielkiej Piramidy.

oto angielski tekst opublikowany przez wyżej wspomnianych badaczy:

"...Samples of all of the types of stone from the Great Pyramid have been sent to a lab in the US. NONE SHOWS SIGNS OF POLYMERIZATION. NOT concrete or composites; REAL, NATURAL stone..."





Zacznijmy od elementów które zostały wykonane w sposób, który przypomina zastosowanie piły tarczowej. Oto elementy wykonane za"jej pomocą"

Blok skalny gdzie ślad cięcia wskazuje na średnicę tarczy 10 metrów !




Tu widzimy kolejny maszynowo obrobiony blok skalny , obliczenia wskazują na użycie tarczy o średnicy 13.5 metra !








Obliczenia inżyniera Christopher'a Dunn'a oraz innych technologów z dziedziny technologi kamieniarstwa wskazują na zastosowanie tarczy o średnicy minimum 10 metrów ! Trzeba wspomnieć, iż obecnie największe tarcze używane w fabrykach zajmujących się cięciem granitu są rozmiaru 3 metrów. Technologia stosowana obecnie nie pozwala na zrobienie większej tarczy niż 3 metry. Większe tarcze po prostu nie wytrzymują sił, które występują podczas cięcia twardego granitu kwarcowego.

Tutaj zdjęcie jednej z największych na świecie tarczy do przemysłowego cięcia skał, średnica tej tarczy to około 3.5 metra !


Zdjęcia poniżej, przesdstawiają dłoń trzymającą element tarczy tnącej wykonanej przez obecną cywilizację, który ma grubość 1.5 cm !
oto ten element


Cięcie tak dużymi tarczami jak wspomniana tarcza 3 metrów nastręcza wiele innych trudności w wyjaśnieniu śladów pozostawionych na blokach z płaskowyżu Giza, a przecież stosowane były "tarcze" o średnicy ponad 13 metrów !


Przejdzmy do znanego wszystkim tzw. "niedokończonego obelisku" gdzie znajdują się według mnie jedne z najsilniejszych dowodów na zastosowanie technologi maszynowej. Mało kto wie, że niektóre miejsca tego obelisku były zakazane dla zwiedzających (oficjalna wersja użycia tłuków kamiennych i dłut miedzianych by się nie utrzymała)..., możemy tu zobaczyć niezwykłe ślady po użyciu także niezwykłych urządzeń ! Urządzeń, które miały niesamowite możliwości szlifiersko-zdzierające w połączeniu z usuwaniem urobku.






Poniżej widzimy otwór o głębokości około 6 metrów i średnicy około70-80 cm, wykonanie tak gładkich ścian za pomocą kamienia i miedzianego przecinaka na całej długości-w głąb urąga zrdrowemu rozsądkowi ! Oczywiście national geographic i inne kanały jak discovery propagując takie niedorzeczności, rozpowszechniają teorię "zdolnych" Egipcjan, posługujących się kamieniem i miedzianym dłutem...(poprawność polityczna czy historyczno-polityczna?) Z lewej stony, na dole widoczne ślady maszyny zdzierającej materiał skalny...











Tu kolejne zdjęcie z tego obelisku wskazujące na ślady maszyny zdzierającej skałę w sposób który dziś wprawia w zakłopotanie inżynierów !

...ślady tego samego urządzenia, które usunęło skałę spod obeliska w sposób nie pozostawiający żadnych złudzeń co do zastosowanej technologii.











Jeżeli byśmy mieli się pokusić o skonstruowanie maszyny zdolnej do wykonania tego typu zadania jak zdzieranie skały i usuwanie urobku to mogłaby ona wyglądać tak...(wizja maszyny pochodzącej z naszej cywilizacji)


 ...dziwne lecz nie pozostawiające złudzeń ślady zostawione po użyciu maszyny !





Zdjęcie przedstawia miejsce po usniętym obelisku, miejsce to samo czyli Aswan 





Poniżej bardzo interesujące zdjęcie z miejsca tzw. niedokończonego obelisku w miejscowości Aswan (kliknij na zdjęcie by powiększyć).






Czerwone strzałki z lewej strony wskazują na linię gdzie maszyna obrobiła skałę w sposób, który nie pozostawia żadnych wątpliwości dla ludzi obeznanych z przemysłową obróbką skał !

Zielone strzałki wskazują na ciekawe zaokrąglone ślady maszynowego obrabiania skał ! Strzałka niebieska wskazuje obelisk. Intrygującą cechą są wgłębienia koło czerwonych strzałek w górnej części "szlifu"..., mogą to być wgłębienia pozostawione przez "uchwyty" maszyny, wgłębienia pozwalające się "zaprzeć-oprzeć" by przeciwdziałać siłą występującym podczas obrabiania skał, gdy maszyna "nacierała" na zadaną powierzchnię.

Wielkość tego żłobienia pomiędzy czerwonymi strzałkami jest ogromna. Wskazuje na oblbrzymi rozmiar maszyny. Szerokość tego sztucznie wykonanego prostokątnego skalnego żlebu-szlifu można oszacować na około 10 metrów. Jeżeli dodamy jeszcze jakieś metry do szerokości maszyny zdzierającej skałę to otrzymamy maszynerię wysokości co najmniej 5 pięter, jeśli nie więcej ! Pamiętajmy, że sama średnica tarczy miała mieć 13.5 metra...


Bardzo ważny film ! Nawet jeżeli ktoś nie rozumie angielskiego to i tak wart obejrzenia, w nim jest pokazane wiele zaskakujących cech, cechy które wskazują na mechaniczną/maszynową obróbkę skał !


link do wersji HD

http://www.youtube.com/watch?v=NSzIZyPuX8I





Tu pozostawiony ślad po urzyciu urządzenia wiercącego, specjaliści wskazują że urządzenie pozwalające na wykonanie takiego odwiertu, z taką dokładnością i z takim skokiem wiertła zostało skonstruowane dopiero w latach 80-tych.



W tym miejscu poniżej widzimy ślady olbrzymich "wierceń" połączonych ze "szlifowaniem" skały pozostałej po cięciu !, ślady te powodują dziwną ciszę pośród specjalistów od maszyn i ich zastosowania w kamieniarstwie przemysłowym. Dokładność kąta (zaokrąglenia) jest tak wielka, że nie pozostawia złudzeń co do użycia "maszyn" ! Po co starożytni miali by wykańczać skałę pozostałą po wydobyciu właściwego bloku skalnego ?! Widocze ślady użycia "maszyn". Są to wielkie zaokrąglenia po cięciu, pozostawione w sąsiedztwie niedokończonego obelisku w miejscowości Aswan.


Tu "Często" spotykany egipski rodzaj odwiertu, znajdowany na płaskowyżu Giza. (zapalniczka wskazująca na rozmiar dzieła kamieniarskiego)

 

Poniżej jedno z kilkudziesięciu niezwykłych cięć gdzie możemy stwierdzić jak zaawansowaną technologią posługiwali się budowniczowie piramid i innych budowli starożytnego Egiptu !

Jest to ślad po cięciu w kształcie litery "V", zmierzona odległość początku zagłębienia-posuwu "tarczy" to 3-4 milimetry szerokości, a końcowa szerokość zagłębienia-posuwu wynosi mniej niż milimetr !!! Jeżeli budowniczowie posługiwali się czymś co było rodzajem "tarczy" to była to "tarcza" cienka jak papier ! Siły występujące podczas cięcia takim materiałem są olbrzymie, dlatego możemy z całą pewnością stwierdzić, iż technika materiałowa elementów urządzeń tnących użyta do budowy piramid była techniką nie z tego świata lub cywilizacji wyprzedzającej naszą o wiele dziesięcioleci jeżeli nie setek lat !




Poniżej kolejny ślad na bloku skalnym, gdzie z prawej strony mamy powierzchnię obrobioną ręcznie przez przybyłych na te tereny starożytnych egipcjan, oraz z lewej strony ślady po olbrzymiej prędkości jakiegoś rodzaju materiału tnącego, którego prędkość była tak duża, że pozostawiała gładką ścianę wraz z miłą w dotyku powierzchnią koloru ciemnej szarości.






Tu ślad po zagłębieniu się "tarczy tnącej" w bloku granitu wystawionym w muzeum, wykonawca tego cięcia, cofnął "maszynę"-"tarczę" wstecz odłupawszy kawał bloku skalnego...



Granitowe dyski "CD", ich grubość to około 2-3 milimetry ! Wykonanie i szlifowanie z taką dokładnością takich skalnych granitowych płyt jest zadaniem możliwym tylko dla "maszyn". Nie proponuję wyjaśnienia zastosowania tych płyt, bo jest to niemożliwe na obecnym etapie badań..., kolejna tajemnica związana z samymi piramidami i ich tajemniczym zastosowaniem jako pewnego rodzaju "urządzenia" (kosmicznego?)



tu kolejne ślady po cięciu czymś przypominającym tarczę tnącą oraz wiercenia...






Na zdjęiu poniżej widać "frez" skalny, który zostal wykonany (według specjalistów od obrobki maszynowej) urządzeniem mechanicznym ręcznym ! Fachowcy od maszyn używanych w przemyśle kamieniarskim zastanawiają się jak wielką siłę musiał posiadać ten ktoś aby wykonać tak równe cięcie ?! Jak ogromny nacisk ten ktoś musiał przyłożyć oraz jakiego rodzaju musiała być ta piła ?! Coś co się nie mieści w ramach obecnej technologii. (może to były roboty albo androidy ?)

































Filmik w wersji HD tutaj

http://www.youtube.com/watch?v=TsR6ZcDKhME
 
Tu widzimy dokładność szlifowania powierzchni i przyrząd pomiarowy stosowany przy sprawdzaniu dokładności szlifu po obróbce przemysłowej powierzchni skały. Dokładność i precyzja tego granitowego elementu znalezionego na płaskowyżu Giza jest wprost niezwykła ! Zmierzona dokładność powierzchni wynosi jedną dwudziestą grubości ludzkiego włosa !!!



Tutaj zdjęcie z wierconymi elementami, niezwykła precyzja zważywszy na materiał w którym wiercono !




Przejdzmy jeszcze raz do tajemnic Wielkiej Piramidy.

W 1993 roku, świat archeologów, egiptologów jak i wszystkich tych, którzy od dawna, zawodowo lub amatorsko, zajmują się poznawaniem tajemnic Wielkiej Piramidy obiegła elektryzująca informacja. Niejaki Rudolf Gatenbrink - wówczas 33 letni, niemiecki inżynier - za pomocą własnoręcznie zaprojektowanego i skonstruowanego robota, odkrył w jednym z czterech szybów Piramidy (dotychczas uznawanych powszechnie za szyby wentylacyjne) coś w rodzaju kamiennych "drzwi", niechybnie wskazujących na to, iż za nimi znajduje się najprawdopodobniej nie odkryta jeszcze komora. Świadczyć o tym mogą chociażby metalowe okucia w rodzaju uchwytów, jakie znajdują się na wierzchniej części zamykającej szyb kamiennej płyty. Wydawało by się, że takie odkrycie wstrząśnie podstawami dotychczasowej wiedzy na temat konstrukcji, a przede wszystkim przeznaczenia Wielkiej Piramidy. Dla archeologów musiała być to w końcu nie lada gratka - odnalezienie nieznanej dotąd komnaty dawało im możliwość nowego spojrzenia na całą tę budowlę, skłonić ich do podjęcia działań mających na celu przybliżenie nam aktualniejszej wiedzy na jej temat, lub chociażby wzbudzić ciekawość i chęć porównania tych informacji z dotychczasowymi ustaleniami. Jednakże w tym przypadku było całkiem inaczej - po pewnym czasie cała sprawa dosyć dziwnie i dyskretnie umilkła a sensacja wokół odkrycia Gatenbrinka zniknęła w zasadzie tak samo nagle, jak się pojawiła.








Gantenbrink zaproponował zbadanie dwóch z czterech tzw. "szybów wentylacyjnych", jakie znajdują się w Piramidzie. Pierwsze dwa, górne, zaczynają się w Komorze Królewskiej i biegnąc od razu na ukos w górę, przez całą Piramidę, znajdują ujście na zewnętrznej powierzchni budowli, kilkanaście metrów poniżej jej szczytu. Gatenbrink zdecydował się nawet skonstruować i zamontować w tychże szybach swoje urządzenia klimatyzacyjne, które faktycznie zaczęły bez żadnych trudności dostarczać świeżego powietrza do Komory Królewskiej. Siłą rzeczy jednak, ciągle jego zainteresowanie wzbudzały dwa następne "szyby wentylacyjne", znajdujące się dla odmiany w Komorze Królowej. Pierwszy z nich skierowany jest w stronę południową, drugi - przeciwległy do pierwszego - biegnie na północ. Są jednak pewne różnice w konstrukcji tychże szybów w stosunku do tych, znajdujących się w Komorze Królewskiej, nie biegną one bowiem od razu ukośnie w górę w kierunku powierzchni bocznej piramidy, tylko zaczynają się poziomo, po czym dopiero po kilku metrach zakręcają w górę pod kątem 39 stopni, 36 minut i 28 sekund, nie znaleziono też nigdy żadnych ich ujść na zewnątrz Piramidy. Sami egiptolodzy uważali zatem, iż oba te szyby "kończą się ślepo po niewielkim odcinku". W sumie jednak nie byli oni nigdy całkowicie zgodni co do faktycznej roli tych szybów - część badaczy twierdziła, że są to szyby którymi miała "ulecieć w niebo dusza faraona" , inni mówili o "kanałach modelowych" jeszcze zaś inni o "kanałach napowietrzających" czy w końcu o "szybach wentylacyjnych" czyli "air condition" :-). Koniec końców ostatecznie zostało uznane za obowiązujące to ostatnie wytłumaczenie. Szyby te nie mogły służyć do wentylacji, gdyż pierwotnie były całkowicie zasklepione !!!, nikt nie wiedział nawet o ich istnieniu ! Dopiero w 1872 poszukiwacz Brite Dixon opukując ściany Komory Królowej w poszukiwaniu ukrytych tuneli usłyszał w pewnym miejscu głuchy odgłos. Kiedy uderzył w nie kilofem, odkrył dopiero oba szyby, każdy o przekroju kwadratu o boku 20 centymetrów. Zatem jakim cudem mogły służyć one do wentylowania Komory Królowej, skoro zostały przez budowniczych Piramidy zasłonięte i nie miały swego ujścia w Komorze!?
  

Zaintrygowany tajemnicą dolnych szybów Gatenbrink zdecydował się zatem na skonstruowanie robota, który byłby wstanie wjechać do jednego z dwóch szybów, sprawdzić jaką ma on długość a przede wszystkim gdzie znajduje się jego ujście, jak dotąd nie odnalezione. Prace nad robotem prowadził przez kilkanaście miesięcy, wydając na jego skonstruowanie przeszło 400 tysięcy marek. Dzięki pomocy takich firm jak SONY, ESCAP, HILTI AG oraz GORE, zajmujących się mechaniką precyzyjną, w końcu udało mu się ukończyć swoje dzieło - robot miał 37 cm długości, ważył 6 kg, wyposażony był w dwa reflektory halogenowe, maleńką video kamerę, laserowy wskaźnik oraz niebywale pomysłowy układ jezdny w postaci dwóch par gumowych gąsienic, dzięki którym w czasie jazdy mógł opierać się nie tylko o "podłogę" szybu, ale przywierał też niejako do jego "sufitu"....


 




Tu widzimy pozostałości miedzianych elementów z szybu gantenbrinka wskzaujących że piramida była urządzeniem wykorzystującym napięcie elektryczne do prawdopodobnego procesu chemicznego mogącego z kolei uruchamiać jeszcze większy proces energetyczny.

...robot ruszył w swoja najbardziej pamiętną podróż - pokonał pierwszy prosty odcinek szybu, po czym pomału począł wznosić się w górę ukośnym korytarzem. Przejechał nim około 60 metrów, kiedy natknął się na pierwszą ciekawostkę - na "podłodze szybu" leżał odłamany gdzieś kawałek okrągłego uchwytu, najprawdopodobniej metalowego. Skąd jednak się tam wziął i skąd odpadł? A może ktoś go tam wrzucił? Ale jak i którędy? Odpowiedz na to pytanie znana była już chwilę później, kiedy to robot o nazwie UPUAUT po przejechaniu pełnych 60 metrów natknął się na kolejną przeszkodę, tym razem już nie do pokonania - w świetle jego małych, ale silnych lamp, widoczny był jednolity kawałek bloku skalnego, przesłaniającego całkowicie cały szyb. Na jego powierzchni zauważyć można było wyraźnie dwa, podłużne metalowe "uchwyty"... (dzisiaj wiadomo dzięki innemu badaczowi, że są to elementy instalacji elektrycznej)














Tutaj schematy jak działał system podłączeń ("elektrycznych"?) w szybie Gantenbrinka i jego prawdopodobnego zastosowania jako elementu "rozruchowego" procesu chemicznego, rozpoczynającego inny "energetyczny" mechanizm "maszyny piramid"...










...schemat jak chemikalia, płynne i/lub gazowe były stosowane w tym urządzeniu... oraz "elektryczna kotwica" służąca jako elektryczny element... (zdjęcie kotwicy powyżej)






Po odkryciu drzwi w szybie nabrali wody w usta nie tylko oficjalni specjaliści zajmujący się do tej pory badaniami kompleksu w Gizie, lecz również Niemiecki Instytut Archeologiczny. Cała sprawa jakby dla nich nie istniała, co lepsze - nie wolno było komukolwiek przekazywać na ten temat żadnych informacji ! Sprawa prawdziwego zastosowania Piramid z Giza byłaby dla oficjalnej archeologii zbyt trudną i sprawiłaby konieczność napisania wszystkich podręczników do historii od nowa !



Najnowsze odkrycie znajdujących się za "wrotami" elementów, wskazuje iż teoria Dunna jest potwierdzona. Miedziane elementy tam znalezione, oraz prawdopodobne oznaczenia jak rozmieścić "okablowanie" potwierdzają zastosowanie urządzenia piramid jako przyrządu, cel i sposób jego działania wybiega dalego poza wyobraznie człowieka należącego do cywilizacji XX czy XXI wieku !

Tu najnowsze i sensacyjne zdjęcia zza "wrót" w szybie Gantenbrinka... !






Zdjęcie poniżej z tajemniczymi oznaczeniami budowniczych, znajdujące się za wyżej wspomnianymi wrotami...









Badacze wskazują na jeszcze jedną niezwykłą cechę szybu Gantenbrinka, mianowicie na skorodowane ściany, tu widzimy dolne części szybu, gdzie ściany są mocno poszarpane przez czynnik chemiczny...






Natomiast na tym zdjęciu widać dosłownie "zjedzony"-"wygryziony" dolny element powierzchni przez czynnik chemiczny - ciekły....(zagłębienie wraz z pofałdowaniem powierzchni)







Dlaczego konstrukcja ta ma taką budowę ? Oczywiste że jest technicznym urządzeniem, którego działania oraz celu nie znamy..., możemy się jedynie domyślać...





Amerykańsko-egipski zespół badaczy, przeprowadzający w 1974 roku eksperyment z sondą elektromagnetyczną. Naukowcy próbowali znaleść ukryte komory w piramidach. "Utrata" promieniowania elektromagnetycznego wachała się od 6 decybeli/metr przy 10 Mhz aż do 25 decybeli/metr przy 150 Mhz.

Zdjęcia z miejsc eksperymentów...



Jeżeli ktoś chciałby tłumaczyć wykonanie cięć elementów piramidy za pomocą urządzeń wykorzystujących laser, to trzeba wskazać doświadczenia przeprowadzone w tym celu, które wykluczyły użycie urządzeń laserowych do cięcia skał.


Nie znaleziono śladów wskazujących na obróbkę cieplną o takich temperaturach.



Tu widzimy kolejny tajemniczy element znaleziony koło piramidy...





Nie jest to żaden talerz ale skomplikowana forma matematyczna, element maszynerii wielkiej piramidy...


Kolejne pytanie i wielka tajemnica, jak wszystko co ma związek z piramidami..., co to za znaki wyryte-uformowane nad wejściem do wielkiej piramidy ? Do tej pory pojawiło się wiele spekulacji, ale żadna nie jest zadowalająca i nikt nie potrafi wyjaśnić znaczenia tego kształtu.




Czy urządzenia jakimi są piramidy, dadzą nam odpowiedz o ich zastosowanie ? Wiele tajemnic jest widocznych dla badaczy, jak choćby zestawienie tych trzech tajemniczych elementów... jednak ich zrozumienie pozostaje poza naszym zasięgiem. Czy chodzi o siły działające w kosmosie i na Ziemi ? Czy te elementy kształtu "maszynerii" piramid to element większej układanki ?




Czy wykonawcy piramid i wielu budowli egipskich to maszyny sterowane przez biologiczne istoty czy może były to roboty, androidy ? Ogromna ilość dowodów wskazuje na wysoką inteligencję tych którzy się posługiwali tymi maszynami.





Poniżej tabelka przedstawiająca twardość skał występujących w przyrodzie. Pokazane powyżej zdjęcia w 99% są zdjęciami granitowych bloków skalnych o wysokiej twardości.





Tajemnice budowy i przeznaczenia piramid pozostają ciągle tajemnicami. Pojawia się coraz więcej pytań bez odpowiedzi, to co zostału tu zaprezentowane to tylko mały wycinek nieznanej historii ludzkości oraz tajemniczych budowli egipskich na błękitnej planecie.




Każdy musi sobie odpowiedzieć sam na trudne pytania o zastosowanie piramid i o cywilizację która je wybudowała za pomocą nieznanej technologii...

Tutaj krótki filmik na temat zaawansowanej wiedzy matematycznej stosowanej przez tajemniczych budowniczych piramid egipskich





Musimy pamiętać także o "oficjalnej wersji", egipcjanie musieli w jakimś stopniu dbać o swoje święte budowle jak sami o tym nas informują ! Konserwacja i prace związane z utrzymaniem tych budowli w dobrym stanie są przedstawione w postaci takich obrazów...



Tajemnice związane z piramidami można próbować wytłumaczyć tylko wspólnym wysiłkiem. Zapraszam do komentowania i udzielania "sensownych" teorii... zanim jednak zaczniemy wyjaśniać tą wielką tajemnicę proponuję zapoznać się z badaniami i ekperymentami inżyniera Christophera Dunn'a na jego stronie

http://www.gizapower.com/





Osobiście nie popieram jego wyjaśnień co do zastosowania piramidy jako elektrowni jakiegoś rodzaju energii, jeżeli ktoś dysponuje tak zaawansowaną technologią i takim olbrzymim zapasem energii by wybudować tak wielkie konstrukcje, to jest zdolny zaspokoić swoje potrzeby energetyczne oraz potrzeby maszynerii zastosowanej przy budowie piramid, chyba że chodziło o wybudowanie "urządzeń piramid" dla "kogoś" posługujących się innym rodzajem energii, lub był to portal do innej rzeczywistości ? Teorie o pomocy istot nieziemskich traktuje poważnie i nie wykluczam, żę ludzie mogli to wybudować wraz z Istotami Wyższymi.



Czy można mieć jeszcze wątpliwości ? Oficjalna wersja naukowego meinstrimu każe nam przyjąć taką oto historię ! :-)






Aby się dowiedzieć więcej na temat działania i zastosowania piramid to odsyłam państwa na stronę Homo Sapiens publikacje gdzie znajdą państwo treści wskazujące na zastosowanie tych maszyn piramidalnych, link:
http://popotopie.blogspot.com/2014/04/zagadka-ludzkosci-przedpotopowych-ile.html

i ten o technologii kamieniarskiej, link:
http://popotopie.blogspot.com/2014/02/technologia-kamieniarska-cywilizacji.html




Filmy warte obejrzenia, polecam !


Lost Technologies of Ancient Egypt - Giza Power Plant Theory
http://www.youtube.com/watch?v=m-nOBfffuNY

 (HD 1080p) The Revelation of the Pyramids (full version)  
http://www.youtube.com/watch?v=AgZRKxd5dEY 
Ancient Alien Pyramid Mystery
http://www.youtube.com/watch?v=qaHONFBXV-0
Giza Power Plant Part 7 by Chris Dunn
http://www.youtube.com/watch?v=2etThpAVomE



WSZYSTKIM POLECAM ZAPRZYJAZNIONY BLOG blogera Homo sapiens
http://popotopie.blogspot.com
Na blogu homo sapiensa są niezwykłe wiadomości, z którymi każdy powinien się zapoznać !

Za zgodą Homo sapiens urywek treści z jego bloga:


"...Jeżeli na ziemi istniała cywilizacja, która była świadoma tego, że jest stworzona i chciała nawiązać kontakt z tą "Super Inteligentną Istotą" to mogli wymyśleć sposób! Czy na ziemi nie zostało przypadkiem coś, co by wskazywało na taki rodzaj działalności? Co musiałaby opracować taka cywilizacja? Niech wskazówką będzie kolejna wypowiedz innego naukowca:
"... Związek materii z energią jest oczywisty natomiast charakter związku energii z informacją już nie. Są szkoły, które mówią, że mamy tu do czynienia z połączeniem formy i treści (energia to treść a informacja to forma), są też tacy, którzy twierdzą, że są to dwie niezależne substancje i w związku z tym istnieje możliwość oddzielenia informacji od energii (np. stworzenie generatora i odbiornika czystej informacji)..."
Czy poprzednia cywilizacja nie odkryła innych wymiarów? Może żyjemy w jednym z wielu wymiarów a podróż do innych nie musi być związana z zastosowaniem skomplikowanej aparatura, ale z zastosowaniem skomplikowanej wiedzy? Generator taki mógłby w czasie natychmiastowym przekazywać informację z jednego wymiaru do drugiego....
i dalej czytamy...


...We wszechświecie nie ma chaosu. Musi być coś, co kontroluje zachodzące w nim procesy. Prof. Michał Heller mówił, że świat jest pełen matematyki. On jest także pełen informacji. W 1991 r. w "Annalen der Physic" ukazał się artykuł Horodeckiego zawierający hipotezę Unitarnego Pola Informacyjnego. Jest to taki informacyjny "eter", który wypełnia całą rzeczywistość. Ma ono przyrodniczy, fizyczny charakter. Takie pole pomogłoby m.in. zrozumieć tajemnice informacji biologicznej. Jeżeli chcemy rozmawiać o Unitarnym Polu Informacyjnym, musimy porzucić klasyczną koncepcję pola, która jest przybliżonym obrazem rzeczywistości - mówi Ryszard Horodecki. Unitarne Pole Informacyjne składa się z subpól cząstkowych. Ma ono twarz "potencji", ale w każdej chwili może się "zaktualizować". Nie ma tu mowy o izolowanych monadach Leibniza. To prawdziwy holizm, gdzie wszystko jest ze sobą powiązane. Czas i przestrzeń, które dla Kanta są warunkiem koniecznym zdarzeń, są generowane przez pole informacyjne, a nie odwrotnie. Holizm jest właściwym ujęciem rzeczywistości, a teoria kwantowa najbardziej holistyczną teorią nauki. Holista z góry widzi to, co na dole - ogarnia całość. Redukcjonista tę górę rozgrzebie na kilka pagórków i nigdy już nie będzie w stanie poznać całości - mówi Ryszard Horodecki. Podobnie jest z kwantową teorią informacji. Dwie cząstki, które wyszły z jednego źródła, mają bardzo interesującą właściwość: wykazują pewne niezwykłe skorelowanie, zwane splątaniem. Ich stan kwantowy można poznać jedynie poprzez to splątanie. Informacje o każdej z osobna są w tym przypadku zupełnie bezużyteczne. Czyli świat ma dwie natury, naturę materialną i naturę duchową, tego właśnie starożytni ludzie byli świadomi..."
fragment z "Tajemnic innych wymiarów"




The Pyramid Code: High Level Technology
 http://www.youtube.com/watch?v=G5BQZaYw90A